A potem się dziwimy, że ktoś się zmienił



Hej i czołem, kluski z rosołem! Zasiadłam tego wiosennego wieczoru ponieważ wydarzyła się taka mała rzecz w moim życiu i chciałam się podzielić moimi myślunkami. W sumie czuję się w miarę dobrze bo kiedy schodzi z nas ciężar czujemy ulgę. Niestety ludzie przyzwyczajają się żyć z kulą u nogi nie robiąc nic w tym kierunku ale do rzeczy...




Podobny obraz



Wiecie, że czasem możemy się przeliczyć? ale częściej robimy to na naszych przyjaciołach i znajomych. Dajemy słynne 100% tylko dlatego bo wydaje się nam, że otaczamy się wśród "tych właściwych" ludzi, staramy się, tworzymy priorytety i jesteśmy. Każdy z nas wie, że ludzie przychodzą i odchodzą, na niektórych znajomościach możemy się bardzo dużo nauczyć i wyciągnąć na koniec ważną lekcję. Ostatnio właśnie jedną wyciągnęłam... dawaj 99% bo możesz kogoś przecenić, że je dobrze wykorzysta i masz potencjalnie 1% dla siebie gdybyś w najgorszym przypadku został tym najgorszym i be. Polecam. :)
No dobrze, mogę mieć miano królowej lodu, ale mój armor dystansu daje mi poczucie bezpieczeństwa "nie skrzywdzisz mnie bo mam w sobie 1% mojej dobroci, która zostaje ze mną" dlatego się nie boje.

I taką tendencją pielęgnujemy i hodujemy w sobie to co nas najbardziej boli w ludziach...

❧ obojetność
❧ tajemniczość
❧ kłamstwo
❧ brak zaufania
❧ dystans

Dlaczego tak się dzieje? To proste. Tyle ludzi zawiodło mnie, Ciebie i naszych przyjaciół, że nie wiemy jak postępować z kolejnymi. Daliśmy pewnego razu za dużo, nasz cenny 1% , który wypełznął dla kogoś niechcący i już. Boimy się kolejny raz angażować, kochać, ufać, być, oceniać, być asertywni, czuli i szczerzy.
W sumie za ciekawe uważam spotkanie drugiej osoby po przejściach, proces odkrywania kart sobie wzajemnie może okazać się interesujące. Znam kilka takich osób i naprawdę fascynuje mnie to jak ludzka psychika i emocje - działają. Bo działają, niech to nikogo nie zdziwi. Nawet królowa lodu, najprawdziwsza "suka" może mieć więcej uczuć niż twój pies.



Podobny obraz





SYNDROM I - WYSŁUCHA ALE NAWET RUSZY DUPE, NIE JEST JESZCZE ŹLE.


"W sumie mogę z Tobą iść na spacer i pogadać, ale potem daj mi żyć i zajmij się sobą"



SYNDROM II - JESZCZE WYSŁUCHA, SZANUJ SOBIE. NÓŻ WIDELEC DORADZI ;) 

"Tak, tak, yhm, to wszystko bo jestem zajęta?"



SYNDROM III - DOBRA MINA DO ZŁEJ GRY

"Suki nie lubię, ale w sumie koleguję się z nią bo przynajmniej profit mam i okazje do rzutu kompromitacji"

SYNDROM IV - KRÓLEWNA ŚNIEŻKA WŁADCZYNI VOODOO

"Jest bo jest, w każdej chwili może nie być, nie interesuje mnie to zbytnio..."





W sumie ludzi łatwo ocenić, ale mało kto pyta co i jak. Może bycie chłodnym, wrednym i tajemniczym jest łatwiejsze? Nikt nie patrzał na to z tej strony? Damy z siebie wszystko by potem nawet "dziękuje" nie usłyszeć. Ludzie nie są wdzięczni, mamy ciężkie czasy. U młodych ludzi fun, profit, fejm, u starszych pieniądze, wyścig szczurów i konkurs na lepszych przyjaciół czy dziewczynę...a później? No właśnie. Mało kto wie co jest później. Ale ja was oświecę. (oczywiście w miarę możliwości.)



Podobny obraz



STUDIA/PRACA = mniej czasu, podejmowanie ważnych życiowych decyzji, zmniejszenie grona znajomych, dylematy. tzw. ścieżka wyboru.

Nie powiecie mi chyba, że kasa sama się zarobi, a matura sama zda czy sesja zaliczy ;) Stajemy przed wyborem tych jedynych (choćby 1 z 10ciu), zostają przy nas Ci dobrzy znajomi i przyjaciele. Okres decyzji i zmian, kierunkowania się. Otaczamy się ludźmi, którzy nas w tym wspierają i rozumieją ten etap, zaczynamy używać częściej słów "szczeniak, gówniarz, dzieciuch" do osób, których ten problem nie dotyczy, przeżywamy wewnętrzny lvl up, exp się zgadza.


MIŁOŚĆ (ale taka już według nas na stałe) czyli ta na serio serio = priorytety, mniej czasu, integrowanie się, wybory, emocjonalność, nadwrażliwość, faza euforii, faza buntu sercowo-genitaliowego i tak dalej...


Tak, może moje czy twoje związki były śmieszne i za każdym razem pozwalasz sobie myśleć "czy ja byłam najebana jak z nim byłam?" ale to ten moment. Pragniemy już znaleźć kogoś na stałe, a czemu by nie? Wiecie, że to w sumie trudne? W życiowym związku nie ma tak zbyt wiele czasu jak wcześniej. Organizowanie czasu tylko we dwoje, ugotowanie jakiegoś obiadku, praca, nauka....trochę przybyło co nie? Przypodobanie się, godziny rozmów, ooo to chyba To - myślisz sobie...  Twoi znajomi mogą być zazdrośni, że już nie masz dla nich tyle czasu co kiedyś, no trudno. ŻYCIE. Niech ktoś ma odwagę powiedzieć głośno, że można to pogodzić. Wiem, że można ale jednak wybieramy to na czym nam zależy i jeśli mamy na dupie wrzoda, który nie pozwala nam nic samodzielnie zrobić we dwójkę i ciągle ma pretensje to to nie działa. Grono się uściśla. Nie każdy jest tym wybrańcem, nie każdy jest silny i nie każdy jest pępkiem świata. Ta faza należy do tych normalnych, taka kolej rzeczy. Jeśli ktoś przeszkadza nam w realizacji i najnormalniej w świecie czepia się, że Ty próbujesz sobie jakoś ułożyć - daj już spokój, jeden problem mniej! Czy to nie piękne?
Oczywiście nie neguje wyrażania własnej opinii, bo mojej przyjaciółce, mogą się moje wybory nie podobać, ale jeśli zapewnie ją, że jest wszystko dobrze, dupy nie urywa ale w miarę jakoś jeszcze jest - ona to zrozumie. Jeśli zrobi Ci ambę, że spędzasz z nią za mało czasu to lepiej odsuń się od niej z daleka. Każdy ma wiedzieć, że trzeba dbać o przyjaciół, ale o swoje życie też. Chyba, że ktoś lubi sypiać ze swoimi przyjaciółmi to ok.


MIESZKANKO I RDZINKA.PL = ogromny spadek czasu, zatracenie umiejętności - elastyczność, kilka dobrych znajomych, kalkulacja, liczenie, matematyka is my life gdy liczę media + czynsz, praca, pusta lodówka, brudne naczynia w zlewie, brak siły, zapotrzebowanie na chill i spokój. Faza - nie wkurwiaj mnie, kocham spać do 12:00 albo wtedy kiedy mogę.

Tak nastał ten czas. Mieszkanko, obowiązki, liczenie czy Ci starczy kasy, praca by to jakoś utrzymać i super... ale mało czasu. Nagle doceniasz majonez Madero, że jest tańszy w biedrze, a jak jest na promocji to jesteś w siódmym niebie. Jeśli twoje koleżanki przyzwyczaiły się do tego, że nie masz make up'u i bieliznę z wczoraj to CEŃ JE SOBIE. Tych innych nawet nie selekcjonuj, po prostu ich olej.
Musisz iść do pracy, ogarnąć chatę, trzymać fason by cię twój boy nie zostawił, gotujesz, ale tylko czasami, w sumie jakoś musisz przetrwać ten dzień - główna myśl normalnego dnia przetrwania.
No i pojawia się meteoryt - i powie Tobie taki niedorozwój "-ej ale dlaczego nie masz dla mnie czasu, masz mnie w dupie i ksadsakljdajjjahjfn".
Wiesz co wtedy zrobić?
Szybko uciekaj i się nie oglądaj. Takie osoby żyją życiem innych, są jak przyssawki i rzep na psim ogonie. Każdy normalny człowiek, potrafi spędzać czas sam ze sobą i rozumie, że inni mają swoje obowiązki.


A twoja mama czy tata co ile dni spotyka się z koleżankami? Nie pamiętasz?





Podobny obraz






Myślę, że wszystko zależy od tego jak każdy z nas sobie układa życie, jakie ma wybory i tak dalej. Nasi najbliżsi muszą to zaakceptować, super jak pomogą i takich ludzi naprawdę się ceni, pomagają Ci, są, rozumieją, że masz mniej czasu i jest fajnie. Nie...ten typ ludzi nie tryska jadem gdy mówi.
Spotkania raz w miesiącu - to zdrowa relacja, a nikt nie wchodzi z butami do twojego życia.
Już nie. A to wielka ulga, uwierz mi.



Podobny obraz


Komentarze